![]() |
Jak chyba większość kobiet bardzo lubię produkty do
ust. Zadbane usta stanowią ważny punkt na naszej twarzy, na który wiele osób
zwraca uwagę chociażby podczas rozmowy. Błyszczyki, pomadki czy balsamy u wielu
z nas są na porządku dziennym, jednak żaden z tych produktów nie będzie
wyglądać dobrze na suchych czy spierzchniętych ustach. Ich pielęgnacja jest tak
samo istotna jak pielęgnacja twarzy czy skóry wokół oczu. Na rynku znajduje się
bardzo wiele produktów do pielęgnacji ust w przeróżnej cenie, jednak ja ideału
szukałam dosyć długo, dopóki nie trafiłam na balsam azjatyckiej marki Frudia.
Przetestowałam już wiele produktów do ust, od maści z lanoliną, poprzez
wysławione balsamy w jajeczku, drogeryjne pomadki ochronne, na nie wartym
swojej ceny balsamie z perfumerii kończąc, jednak zawsze miałam do nich jakieś
„ale”.
![]() |
Na złą kondycję ust może wpływać wiele czynników, w
szczególności tych zewnętrznych. Jednym z tych czynników jest wiatr. Odruchowo
oblizujemy osuszone przez wiatr usta aby je nawilżyć, jednak przynosi to
kompletnie odwrotny skutek. Usta bardziej się wysuszają, pękają i
niejednokrotnie mocno się czerwienią wokół. Podobnie źle wpływa na usta
dzielenie się pomadką z inną osobą lub korzystanie z testerów w drogeriach.
Bardzo łatwo o opryszczkę, a jeśli tester miał styczność z popękanymi ustami,
na których pojawiła się krew także o inne choroby. Kosmetyki nakładane palcem
bezpośrednio z opakowania aplikuj czystymi dłońmi, takich produktów także nie
radzę testować w drogeriach na ustach, bo nigdy nie wiadomo kto przed nami
zaglądał do słoiczka.
Na balsam Blueberry Hydrating Honey Lip Balm od Frudia
trafiłam przypadkiem w Drogerii Pigment podczas zakupów
przedświątecznych w Krakowie. Marka Frudia pozyskuje cenne składniki odżywcze z
owoców oraz nasion za pomocą metody R VITA W, czyli ekstrakcji surowego
składnika w niskiej temperaturze. Oprócz tego zachowany jest także zapach i
barwa surowego produktu.
Do zakupu tego balsamu do ust bardzo skusiło mnie
opakowanie i ogólny wygląd produktu. Przeuroczy słoiczek, przypominający ten, z
którego Kubuś Puchatek wyjadał ulubiony miód, jest po prostu obłędny.
Kolorystyka produktu od razu kojarzy się z miodem i jagodami, którymi pachnie
balsam. Pojemność słoiczka to aż 10ml za cenę ok. 25zł. Ktoś może powiedzieć, że 25zł to sporo jak za balsam
do ust, jednak za tę cenę otrzymujemy produkt o naprawdę
sporej pojemności 10 ml. Jest on zatem dwukrotnie większy od
większości pomadek ochronnych dostępnych w drogeriach za cenę ok
10zł-12zł. Myślę, że o opakowaniu nie trzeba mówić więcej. Wygląd mówi sam
za siebie. Produkt aplikujemy palcem bezpośrednio z opakowania, co jest
niewielkim minusem, gdyż trzeba pamiętać aby przed użyciem umyć ręce… jednak
dla tych co noszą ze sobą żel antybakteryjny lub nawilżone chusteczki nie
będzie to stanowiło problemu.
Balsam w założeniu ma pielęgnować usta i dodawać im
objętości. Pierwszy raz użyłam tego balsamu tuż po wyjściu z drogerii. Był
grudzień i moje usta jak zwykle w tym czasie wołały o pomoc. Były suche, mało
ciekawie wyglądające, a już na pewno nie nadawały się do nałożenia na nie
kolorowej pomadki. Przyznam, że to właśnie wtedy ten mały cudak naprawdę mnie
zaskoczył. Już po pierwszym użyciu czułam, że moje usta są wyraźniej gładsze i
w tą zimową pogodę dobrze zabezpieczone przed zimnem i wiatrem. Nigdy nie zwróciłam
uwagi na to, czy dodaje on objętości ustom, ale przyznam, że na tym efekcie
specjalnie mi nie zależy. Usta po użyciu balsamu wyglądają na pełniejsze z
racji tego, że są nawilżone i lekko błyszczące.
Bardzo podoba mi się konsystencja jagodowo-miodowego
balsamu. Jest półprzezroczysta, ładnie pokrywa usta i nadaje im blask. Nie jest
to typowy blask jaki otrzymamy po użyciu błyszczyka, ale podobny do tego, który
daje wazelina kosmetyczna lub podobne do niej produkty, co związane jest ze
składem balsamu. Produkt w dużej mierze
składa się z wazeliny, wosku pszczelego oraz parafiny, przez co jego formuła
jest dość zwarta, a temperatura przechowywania nie wpływa na konsystencję. Lekko
błyszcząca warstwa jest dodatkowo warstwą ochroną.
![]() |
Balsam jest dość treściwy, ale mimo to lekko i gładko
rozprowadza się na ustach. Produkt otula je tworząc gładką i jedwabistą
warstewkę, która nie jest lepka ani ciągnąca. Ochronna, nawilżająca warstwa
utrzymuje się nawet podczas picia czy po oblizaniu ust. A efekt nawilżonych i
gładkich ust pozostaje na naprawdę bardzo długo. Lubię ten balsam za to, że ma
przyjemny, delikatny, lekko miodowo-jagodowy zapach. Myślę, że na pewno sprawdzi się przy popękanych i
przesuszonych ustach (moje niestety bywają takie zimą). Niemal natychmiastowo
przynosi ulgę i zmienia wygląd ust. Przyznam, że to jeden z lepszych balsamów
do ust jakich do tej pory używałam, a było ich naprawdę sporo.
Balsam dostępny jest wielu drogeriach
internetowych oraz stacjonarnie (ja swój kupiłam w Drogerii Pigment).
A Wy jakie produkty do ust lubicie najbardziej? Macie swojego ulubieńca godnego polecenia? A może też próbowałyście tego balsami i chcecie podzielić się swoim zdaniem na ten temat?
Pozdrawiam
Zajrzyjcie także na
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny! Masz pytanie? Zadaj je w komentarzu :)
Zapraszam Cię także na mój Instagram @saruliru